Nasze ulubione filmowe plenery
Dokładnie rok temu, 22 kwietnia, wystartowaliśmy z blogiem CityLove. I choć znajdziecie tu posty ze starszą datą, to pierwszym publicznym wpisem był ten z filmowymi podróżami po Europie, zainspirowany telefonem od jednej z naszych Uczestniczek. Pani, która wróciła właśnie z Rzymu zadzwoniła do biura, aby powiedzieć, że ogląda właśnie film “Anioły i Demony” i wspomina Wieczne Miasto! To jeden z tych telefonów, dzięki którym przyjemnie się pracuje i jeden z tych, które inspirują na dłuższy czas. Dlatego dziś, z okazji pierwszych urodzin bloga, wracamy do tematów filmowych. Każda z nas odpowiedziała na pytanie, w której z produkcji filmowe plenery są równie ważne, co bohaterowie. Zapraszamy do lektury!
„Obsesja Eve” – city break z szaloną Villanelle (Roma)
Serial “Obsesja Eve” produkcji BBC to jeden z moich ulubionych seriali, nie tylko ze względu na fabułę, ale też na miejsca, w których toczy się akcja. A toczy się ona w metropoliach europejskich: Londynie, Paryżu, Amsterdamie, Barcelonie czy Rzymie. Czasem nawet przenosi się na polską wieś (bardziej lub mniej udolnie pokazaną, ale to już musicie ocenić sami) i do Rosji. Za każdym razem widząc główną bohaterkę, która mieszka w Paryżu, mam ochotę się tam wybrać i pospacerować po eleganckiej 6 dzielnicy, w której Villanelle ma mieszkanie. Chciałabym też koniecznie przejechać się pociągiem Eurostar prosto do Londynu, w którym spotkamy drugą bohaterkę serialu. Zresztą brytyjska stolica prezentuje się równie wspaniale jak Paryż, zwłaszcza, że zadbano o to, by oprócz sztandarowych londyńskich atrakcji, pokazać też mniej oczywiste miejsca. Jest to jest ciekawe posunięcie i jeśli o mnie chodzi, tym bardziej motywuje mnie do ponownego odwiedzenia Londynu, gdyż jak widać nie w każde fantastyczne miejsce udało się dotrzeć poprzednim razem.
W Amsterdamie akcja toczy się raczej utartymi szlakami, ale możemy spojrzeć na nie z innej perspektywy. No i ten styl! Z kolei rzymskie plenery również nie są takie oczywiste i główne bohaterki nie wpadają na siebie pod Koloseum czy na Piazza della Republica, tylko gdzieś w bocznych, klimatycznych uliczkach, aby finalnie spotkać się w Tivoli. Kto był w Rzymie, a nie dotarł do Tivoli niech żałuje i koniecznie się wybierze po raz kolejny do Włoch!
Zobaczcie krótki filmik z paryskimi scenami w serialu „Obsesja Eve”!
„The Crown” – Brytyjskie imperium z historią w tle (Dominika)
Serial z klimatem i widokami, gdzie mogłam “pozwiedzać na ekranie” to… (ciekawe czy kogoś zaskoczę) – “The Crown”! Oglądając miałam wrażenie, że przeniosłam się w czasy, w których królowa Elżbieta II wstąpiła na tron. Wiecie, że jest to najdroższy serial biograficzny w historii telewizji? W sumie nie ma się czemu dziwić! Klimat południowej Anglii z lat 50-60, przeplatany widokami ze Szkocji, migawkami z Malty, i egzotycznymi podróżami, m.in. do Afryki i Australii. Nie wszystkie sceny w serialu były kręcone w faktycznych lokalizacjach, ale… kto by się zorientował? Miejscem, które najbardziej zapadło mi w pamięć był Zamek Caernarfon w Gwynedd, pokazany w 4 sezonie serialu. To tam Książę Karol odbierał swoje odznaczenia związane z jego tytułem księcia Walii. Możemy zobaczyć również królową Elżbietę w jej jeepie przemierzającą rozległe włości w okolicach Windsoru – to są dopiero świetne ujęcia!
Wiadomo, że serial nie jest wiernym odwzorowaniem rzeczywistości i historii. Jednak uważam, że przenosi on do tych czasów, które nie są mi znane i ja to kupuję! Jeśli jakimś cudem znajdzie się ktoś, kto jeszcze nie widział tego serialu, to koniecznie musi zobaczyć! Psst…. jest na Netflixie 🙂
„Złota Klatka” – na granicy meksykańsko-amerykańskiej (Ewelina)
W filmie „La jaula de oro” motyw podróży jest nad wyraz przejmujący. Sara to (nie)zwykła nastolatka z Gwatemali, która postanawia wyruszyć w bardzo niebezpieczną podróż do Miasta Aniołów – Los Angeles. Choć podróż po lepsze życie nie ma nic wspólnego z turystyką, film jak mało który pokazuje latynoamerykańskie krajobrazy i jedną z prawd o kontynencie amerykańskim. Reżyser Diego Quemada-Diez w sposób mistrzowski przedstawił nam drogę Juana, Sary i Samuela ze slumsów w Gwatemali poprzez Meksyk, gdzie dołącza do nich Indianin, który jako jedyny nie mówi po hiszpańsku. W kierunku USA, które jawi się inaczej niż na hollywoodzkim szklanym ekranie. Zachwyca piękno przyrody, nietypowa architektura i widok linii kolejowej ciągnącej się wzdłuż lasów tropikalnych. Subtelne zdjęcia niesamowitych krajobrazów i poetycka, bardzo minimalistyczna narracja sprawiają, że stajemy się częścią tej podróży.
To mój ulubiony film o przekraczaniu granic – tych lądowych, jak i psychologicznych.
Zobacz też:
„Amelia” – Montmartre jak ze snu (Basia)
Oglądając film lub serial często zwracam uwagę na miejsce, w którym był kręcony, szczególnie jeśli to znana metropolia – to chyba takie “zboczenie zawodowe” 🙂 Podobnie jak nasza Uczestniczka, zachwycam się doskonale uchwyconym pięknem rzymskich placów i świątyń w „Aniołach i Demonach”. Tak jak Dominika z przyjemnością obserwuję brytyjską stolicę zmieniającą się na przestrzeni wieków w “The Crown”. Lubię deszczowy Belfast z “Upadku”, słoneczną Weronę w “Listach do Julii” i przedświąteczny Londyn w “To właśnie miłość”.
Jednak produkcją, która na długi czas zdefiniowała na nowo (chyba nie tylko dla mnie) myślenie o mieście, jest rozgrywająca się w Paryżu “Amelia” Jeana-Pierra Jeuneta. To nowoczesna baśń, w której Montmartre w swej najpiękniejszej odsłonie jest nie tylko tłem, ale równorzędnym bohaterem filmu! Czy kawiarnia, w której pracowała nieco ekscentryczna bohaterka mogłaby znajdować się gdzie indziej? Czy małe cuda Amelii działałyby tak mocno, gdyby akcja nie rozgrywała się we francuskiej stolicy, a jazda skuterem z ukochanym Nino brzmiałaby tak samo bez francuskiej muzyki w tle? Myślę, że nie 🙂 I choć nasycony intensywnymi kolorami, magiczny wprost Paryż ze swoimi uroczymi kawiarenkami, poczciwymi bohaterami, pięknymi kamienicami wygląda bardziej jak miasto ze snu i nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, nie przeszkadza mi to. To w końcu magia wielkiego ekranu!
„Wersal. Prawo krwi” – więcej niż pałac (Danka)
Serial „Wersal. Prawo krwi” wyjątkowo przypadł mi do gustu, ponieważ przenosi nas w czasie do historycznej, XVII-wiecznej Francji. Opowiada o panowaniu Ludwika XIV, a akcja rozgrywa się głównie w przepięknym Pałacu w Wersalu. Warto obejrzeć choć jeden odcinek, aby zobaczyć to wyjątkowe miejsce! Dodatkowo świetnie przygotowane kostiumy oraz dekoracje pomogą nam poczuć się jak w dawnych czasach. Podobno przygotowania do zdjęć trwały aż pięć lat! Nie bez powodu serial był najdroższą produkcją telewizyjną w historii Francji.
Nie wiem jak Wy, ale ja chciałabym choć na chwilę przenieść się w tamte czasy.. Przyznam się Wam też, że mam wrażenie, że… w serialu widziałam chyba więcej Wersalu niż na żywo! Już nie mogę się doczekać, kiedy znów będę miała okazję polecieć do Paryża i zobaczyć jeszcze raz Pałac Wersalski 🙂
To były filmowe plenery, które skradły nasze serca i uwagę podczas seansu. Jak widać, Paryż nie ma sobie równych 🙂 Jeśli też macie swoje ulubione „filmowe” miejsca, dajcie znać w komentarzach!