Pierre Hermé. Makaroniki od „Picassa Wypieków”
20 marca przypada Międzynarodowy Dzień Szczęścia oraz Dzień Języka Francuskiego, a we Francji obchodzony jest Dzień Makaroników. O języku francuskim pisaliśmy w zeszłym roku, dlatego dzisiaj połączymy kolejne dwie okazje. Chyba nikt nie zaprzeczy, że pyszny makaronik to mała chwila czystego szczęścia, a o przepysznych kolorowych ciasteczkach napisała Anita. I jak to zwykle z Anitą bywa – opowiedziała fascynującą historię o zupełnie zwykłej (choć czy rzeczywiście?) rzeczy. Zapraszamy do lektury!
Ciasteczko szczęścia
Bonjour! Zacznijmy ten dzień na słodko! Jest w Paryżu taki mały drań, któremu nie mogę, i wcale też nie chcę, się oprzeć. Makaronik, ciasteczko szczęścia i kolorowych doznań różnych moich zmysłów, parę minut absolutnej ekstazy smakowej i lekkiego zawrotu głowy, że oto znowu tego doświadczam.
Jestem bardzo ciekawa czy ktoś z Was odczuwa podobne emocje smakując to małe ciasteczko? Czy lubicie makaroniki? Jedyny argument, który mogę przyjąć na niekorzyść makaroników to ten, że mogą dla niektórych być za słodkie. Ale jeżeli ktoś twierdzi, że ich nie lubi to znaczy, że nigdy nie jadł tych odpowiednich 🙂
Włoska księżniczka i paryski cukiernik
Historia tego niezwykłego ciasteczka, macaron, owiana jest legendą, wedle której przywiozła je do Francji włoska księżniczka, późniejsza królowa, Katarzyna Medycejska w XVI wieku.
Mała dygresja: Katarzyna Medycejska była matką Henryka III Walezego, naszego niechlubnego, elekcyjnego króla, który na tronie Polski okazał się pomyłką i nieporozumieniem.
Ciasteczka przywiezione przez Katarzynę były lekko spulchnionym połączeniem miażdżonych migdałów oraz miodu. Jest trochę spekulacji o tym, kto pierwszy wpadł na pomysł połączenia owych migdałowych ciasteczek za pomocą kremu. Jedną z najbardziej popularnych hipotez jest ta, iż w 1930 roku wpadł na to niejaki Pierre Desfontaines, zmieniając tym jednym ruchem łączącym dwa ciasteczka za pomocą kremu czekoladowego, losy swojego rodu. Wnuk pana Pierre’a zdecydował się zaufać recepturze dziadka oraz swojemu smakowi i otworzył w Paryżu cukiernię „Laduree”. Produktem flagowym stał się oczywiście makaronik w kształcie nam znanym.
Zobacz też
Tradycja kontra nowoczesność
Cukiernia i sam makaronik odnoszą oszałamiający sukces i praktycznie nie mają konkurencji do czasu, gdy w Paryżu pojawia się 14 letni chłopak z Alzacji, który w wieku 24 lat zostaje szefem cukierni „Fauchon”. Pierre Hermé zaczyna pracować dla Laduree, jednak jest wizjonerem cukiernictwa, chce eksperymentować, chce zmieniać. Właściciele Laduree hołdują tradycji, nie chcą zmian i innowacji w czymś, co jest idealne od dziesięcioleci.
Wedle kontraktu obwarowanego ogromnymi karami i obostrzeniami, Pierre Hermé ma związane ręce i musi upłynąć trochę czasu, zanim w 1998 roku otwiera pierwszy na świecie butik cukierniczy w Tokio. Mając na uwadze zapisy w kontrakcie z Laduree, pierwszą paryską cukiernię otwiera w 2001 na Saint-Germain-des-Prés, a kolejną (o zgrozo!) na Polach Elizejskich, dokładnie naprzeciw Laduree. Sukces nadchodzi szybko i jest ogólnoświatowy. Magazyn „Vogue” nazywa go „Picassem wypieków”, a jego makaroniki o wyjątkowych smakach nie mają sobie równych.
Makaroniki od Pierre Hermé
Moi drodzy, nigdy nie mówcie, że nie lubicie makaroników, jeżeli nie smakowaliście tych od Pierre Hermé. Oczywiście są miliony zwolenników Laduree i najlepiej przekonać się osobiście, które lepsze.
Niestety nie ma cukierni Pierre Hermé ani Laduree w Polsce, zatem należy udać się do Paryża w celu doznania eksplozji smaku i niebiańskiej rozkoszy dzięki czemuś tak małemu…
Życzę Wam słodkiego dnia!
Anita Klorek
P. S. A my zapraszamy Was na fanpage Mademoiselle K, gdzie czeka na Was jeszcze więcej ciekawych historii spisanych przez Anitę. No i oczywiście – na city breaki w Paryżu, w czasie których będziecie mogli sami zdecydować, czy lepsze są makaroniki od Hermé czy od Laduree!