Podróż piwnym szlakiem. Z Mezopotamii do centrum Amsterdamu
Z okazji Międzynarodowego Dnia Piwa, który wypada w pierwszy piątek sierpnia, zabieramy Was na małą wirtualną podróż piwnym szlakiem. Opowiemy trochę o historii złotego trunku sięgającej kilka tysięcy lat wstecz i zdradzimy, co łączyło czarownice z procesem warzenia piwa. Zajrzymy do Belgii – niekwestionowanej stolicy piwowarstwa, do Muzeum Piwa we Lwowie, na słynny Oktoberfest oraz do Anglii, gdzie pija się ale. Podpowiemy, jak wygląda tradycyjne wyjście na browarka nad Wełtawą, zdradzimy czym jest Guinness oraz sprawdzimy, jak się czuje… butelka Heinekena w transporcie. Zapraszamy w podróż piwnym szlakiem!
Dawno, dawno temu…
Czy wiedzieliście, że pierwsze piwo warzono już 6000 tysięcy lat temu! Składało się ono z wody i… chleba, a przepis na ową miksturę Sumerowie spisywali na glinianych tabliczkach. Niemal 2 tysiące lat później, również na glinianej tabliczce, powstała najstarsza znana nam… reklama piwa. Przedstawiała ona kobietę z dużym biustem ściskającą dwa kufle piwa (znajomy obrazek?), a ozdobny napis zachęcał “Pij piwo Ebla – piwo o lwim sercu!”. Co ciekawe, już w Starożytności znano słomki, przez które pito trunek. Być może miało to związek z jego konsystencją – pierwsze piwa były zawiesiste i gęste, niskoprocentowe i prawdopodobnie (według naszych standardów) niezbyt smaczne. W Starożytności piwo było niezwykle popularnym napojem, między innymi dlatego, że trudno było o czystą wodę. Piwo było zatem po prostu bezpieczniejsze…
Kobieca sztuka zielarstwa
Dziś chmiel jest jednym z najbardziej znanych składników piwa, jednak nie zawsze tak było. Jako pierwsi chmielu użyli prawdopodobnie Babilończycy – była to roślina lecznicza, która miała podnieść walory zdrowotne i smakowe piwa. Szybko chmiel stał się zaledwie jedną ze składowych mieszanki ziół zwanej popularnie gruitem, służącej do konserwowania trunku. Do późnego Średniowiecza piwo warzono głównie na użytek domowy, a całym procesem zajmowały się przede wszystkim kobiety. To one znały się na ziołach i gotowaniu, a każda z nich miała swój wyjątkowy przepis na gruit. W kolejnych wiekach lokalne browary stopniowo otrzymywały papieskie pozwolenia na warzenie i handel piwem (np. w Belgii nastąpiło to w XII wieku), a piwowarstwo przeszło w ręce mężczyzn. Zyski z produkcji “klasztornego” piwa przeznaczane były na cele charytatywne, a samo piwo mnisi mogli spożywać nawet podczas postu.
Bawarskie Prawo Czystości
Późne średniowiecze to czas polowań na czarownice. Niemal każda parająca się zielarstwem kobieta była automatycznie podejrzana o uprawianie czarów i kontakty z diabłem. W związku z tym zakonnicy powolutku zdobywali monopol na gruit niezbędny w produkcji piwa. Ceny szły w górę, zwłaszcza, że w niektórych rejonach specjalne dekrety nakazywały stosowanie certyfikowanej mieszanki przy wyrobie trunku. Nie podobało się to możnowładcom – książęce browary musiały słono płacić za piwny składnik! Stopniowo wprowadzano do użytku chmiel, aż w końcu w 1516 roku w Bawarii ukazało się Reinheitsgebot – Bawarskie Prawo Czystości. Od tego momentu na terenie Niemiec do produkcji piwa można było używać jedynie jęczmienia, chmielu i wody. Dopiero w 1923 roku do listy składników dopisano drożdże. Co ciekawe, prawo to pozostało niezmienne niemal do końca XX wieku – wcześniej nie zezwalano na produkcję ani import piw niezgodnych z Prawem Czystości.
Podróż piwnym szlakiem – Belgia
Belgia nie bez powodu uchodzi za światową stolicę piwa – w ponad 100 lokalnych browarach warzy się tu ponad 300 gatunków piwa! Co więcej, Belgowie są z niego tak dumni, że w na spotkaniach dyplomatycznych tego kraju serwowane jest piwo zamiast tradycyjnych mocniejszych trunków. Belgijskie piwo swoją jakość zawdzięcza przede wszystkim dwóm czynnikom. Pierwszy z nich to przywiązanie do tradycji – stosowane receptury (nierzadko pochodzące z Niemiec) są pilnie strzeżone i liczą sobie niekiedy setki lat! Drugi to Zakon Cystersów Ściślejszej Obserwacji, czyli tzw. Trapiści. Do dziś piwa uznawane za najlepsze na świecie powstają w klasztornych murach, a najpopularniejsze belgijskie piwa, czyli Enkel (Trappist Single), Dubbel i Tripel zawdzięczamy właśnie Trapistom. Pozostałe rodzaje piw, których warto spróbować w Belgii, to m.in. jasne sezonowe piwa z Walonii, Biere Brut z delikatnymi bąbelkami przypominającymi szampana oraz pszeniczne piwo z kolendrą i skórką gorzkiej pomarańczy (tzw. Witbier). Polecamy również lambiki, czyli kwaskowe piwka na bazie dzikich drożdży, słodkie i niskoalkoholowe Faro oraz wiśniowego Krieka. Każde piwo serwuje się w odpowiednim do danego gatunku szkle.
W Belgii piwo pije się nie w pubie i nie w piwiarni, tylko w “café”. A najsłynniejsza z nich to znajdująca się w Brukseli Délirium Café. Spróbować tu można aż 2400 gatunków piwa z całego świata, a wśród nich oczywiście również piw belgijskich! Pamiętajcie tylko, że klasztorne piwa często są bardzo mocne 😉
Zobacz też:
Lvivarnya – Lwowskie Muzeum Piwa
Lwów to jeden z najważniejszych i najstarszych ośrodków browarnictwa w Europie Wschodniej. Lokalne browary działały tu już w XV wieku. Podobnie jak w innych krajach kulturę warzenia piwa Lwów zawdzięcza zakonnikom. W 1715 roku Jezuici założyli tu Browar Lwowski, który… działa do dzisiaj! Daje mu to status najstarszego czynnego browaru na terenie dzisiejszej Ukrainy. Przez jakiś czas przy browarze funkcjonowało również… piwne SPA, z którego korzystała m.in. Maria Konopnicka. Dziś na terenie browaru znajduje się fantastyczne muzeum, z mnóstwem polskich akcentów. Zobaczycie tu całą historię Lwowskich Browarów przedstawioną w zabawny i interaktywny sposób.
A na zakończenie polecamy degustację! W skład “zestawu testowego” wchodzą 4 niewielkie szklaneczki piwa. Wszystkie to lagery – Lvivskie 1715 to lager Klasyczny”, Lvivski Bili Lev to piwo niefiltrowane, Robert Doms to lager wiedeński, zaś Lvivskie Dunkel – ciemny.
Kultura picia piwa nad Wełtawą
Kolejnym krajem słynącym z doskonałych piw są Czechy. Co ciekawe, u naszych południowych sąsiadów piwo dzieli się generalnie na ciemne i jasne 😉 Choć nie ma takiego zróżnicowania gatunków jak w Belgii, a Czesi podchodzą do piwa z mniejszym namaszczeniem, to właśnie Czechy są światowym liderem w spożyciu piwa. W 2020 roku statystyczny mieszkaniec kraju nad Wełtawą wypił 135 litrów piwa! A to i tak spory spadek, w stosunku do lat poprzednich…
Jak więc wygląda typowy czeski wieczór przy piwku? Oto kilka wskazówek:
- W tradycyjnych czeskich barach najczęściej są długie ławy (2-osobowe stoliki zdarzają się rzadziej) i zupełnie normalne jest przysiadanie się do innych piwoszy. Po prostu pytamy “Je tu volno?” i zajmujemy miejsce. Przed pierwszym łykiem pozdrawiamy wszystkich przy stole uniesieniem kufla i wznosimy toast. Po toaście na ogół odstawiamy piwko na chwileczkę (dosłownie uderzenie w stół) i dopiero potem pijemy pierwszy łyk.
- Zamawiając piwo dostajemy tzw. “listek” (czyli polski “wafelek” pod kufel). To absolutna świętość – nie wolno go porysować ani zgubić. Na listku kelner stawia kreseczki przy każdym zamówionym przez nas piwie, a na koniec rozlicza nas według owych kreseczek.
- Pamiętajcie, że bycie kelnerem w Czechach to prawdziwa sztuka! Kelner nie musi być miły (i często wcale nie będzie!), ale zawsze zadba o to, żeby niczego Wam nie brakowało. Jeśli nie chcecie pić już dalej, dajcie znać kelnerowi (rzadziej kelnerce), bo inaczej piwo może pojawić się przed Wam automatycznie.
A co zamówić do piwka? Zajrzyjcie tutaj.
Oktoberfest – Święto Piwa
Przenosimy się do Niemiec – kraju znajdującego się na obowiązkowej liście każdego miłośnika złotego trunku. To tu odbywa się słynny na cały świat Oktoberfest. Tzw. “Dożynki Chmielne” odbywają się w Monachium już od 1810 roku. Zawdzięczamy je wspomnianemu już Bawarskiemu Prawu Czystości, które zezwalało na produkcję piwa jedynie w okresie od 29 września do 23 kwietnia. Należało więc wypić stare piwo, zanim rozpocznie się warzenie nowego… I tak narodził się Oktoberfest 🙂
Dziś impreza (wbrew nazwie rozpoczynająca się już we wrześniu, ze względu na pogodę) przyciąga ponad 6 milionów uczestników rocznie! Co roku staje tu 14 hal piwnych, z których każda może pomieścić 10 tysięcy osób! Wejście na teren hal jest płatne, a i tak co roku trudno dostać bilet na Oktoberfest!
Serwuje się tu piwo w słynnych litrowych kuflach. Festiwalowe kelnerki w tradycyjnych strojach są znane z tego, że potrafią przenieść aż 10 kufli piwa naraz (a do wagi samego trunku dochodzi również waga kufla – dokładnie 1,1 kg). Kufle są świetną pamiątką z imprezy, jednak należy pamiętać, że te, w których serwowane jest piwo w halach należy zwrócić. Pamiątkowy kufel można kupić w sklepiku. Nie zmienia to faktu, że co roku ogromna ilość uczestników próbuje… ukraść swój kufel z Oktoberfestu!
Uroczysty pochód
Oktoberfest rozpoczyna się uroczystym pochodem, którego ukoronowaniem jest odszpuntowanie pierwszej beczki. Tradycyjnie dokonuje tego burmistrz Monachium, a publiczność z napięciem liczy, ile uderzeń będzie potrzebnych zanim popłynie piwo. Słowami „O’zapft is!“ (“Odszpuntowane!”) burmistrz ogłasza początek festiwalu, a zgodnie ze starym zwyczajem pierwszy kufel wznosi premier Bawarii. Szacuje się, że rocznie wypija się tu 5 milionów litrów piwa!
To największy festyn ludowy na świecie i jednocześnie największy festyn piwny. Dlatego wiele regionów i miast próbuje naśladować Monachium. Ci, którzy byli z nami na jednym z październikowych city breaków w Barcelonie, mogą pamiętać Oktoberfest odbywający się w… Calelli na Costa Brava!
Angielskie “Prawdziwe Ale”
Jeśli planujecie swoją podróż piwnym szlakiem, na Waszej mapie nie powinno zabraknąć Wysp Brytyjskich. Ulubionym piwem Brytyjczyków jest ale – słabo gazowane, niezbyt mocne piwo o bursztynowej barwie, nieco mętne i podawane w temperaturze ok. 12-14 stopni (czyli znacznie cieplejsze niż piwa pite na kontynencie). Większość rodzajów ale sprzedaje się bezpośrednio z drewnianej beczki i rzadko są butelkowane. Raz otwartą beczkę trzeba opróżnić w przeciągu 24 godzin, bo inaczej piwo straci smak. Ale nie są też nalewane pod ciśnieniem, ale przy pomocy specjalnych ręcznych pomp. Poszczególne gatunki różnią się od siebie stopniem goryczy – od mocno gorzkiego IPA (india pale ale), przez po prostu gorzki bitter do łagodnego i mniej chmielonego mild. Można też zamówić średnio gorzką mieszankę “half and half”.
Całkiem niedawno w Wielkiej Brytanii rozegrała się prawdziwa batalia pomiędzy wyznawcami “real ales”, a zwolennikami wymiany drewnianych beczek na metalowe kegi. Odbywały się nawet marsze żałobne w obronie tradycji. Powstało całe mnóstwo małych browarów, które szczycą się produkcją “real ales”, czyli prawdziwego ale wykonanego zgodnie z kilkusetletnimi wytycznymi. Każdy pub serwujący tradycyjne ale jest dokładnie oznaczony. Planując wizytę w angielskim pubie warto też choćby pobieżnie zapoznać się z gatunkami piwa, bo prośba “one beer, please” może nie spotkać się z uznaniem barmana!
Guinness – czarne złoto Irlandii
Jedną z najważniejszych firm piwowarskich na całym świecie jest irlandzki St. James’s Gate Brewery w Dublinie. To tu od 250 lat produkowany jest słynny Guinness – ciemne irlandzkie piwo typu stout. Swój kolor zawdzięcza dodatkowi palonego słodu jęczmiennego, a idealną piankę – mieszaninie dwutlenku węgla i azotu, którą napełniane są beczki. Zwany czule “the black stuff” (“czarnym towarem”) stał się symbolem Irlandii, w tym samym stopniu co złota harfa, będąca herbem państwowym (która również znajduje się w logo marki).
Miejska legenda mówi, że nalanie idealnej pinty Guinessa zajmuje dokładnie 119,5 sekundy. Znakiem rozpoznawczym Guinnessa w puszkach jest z kolei mała kuleczka wypełniona azotem (tzw. widget), która zapewnia piankę. A jeśli słowo “Guinness” kojarzy Wam się z księgą rekordów, to jesteście na dobrym tropie! To dyrektor browaru St. Jame’s Gate był inicjatorem jej powstania w 1955 roku. Dziennie na całym świecie wypija się aż 10 milionów kufli Guinnessa! Piwo to jest mniej kaloryczne od zwykłego, a wyniki badań przeprowadzonych w 2012 przez Brewing Research International sugerują nawet, że Guinness może zapobiegać powstawaniu zakrzepów, działając podobnie jak aspiryna. Hmm, my już pakujemy walizki! 😉
Heineken Experience – doświadczenie piwa na własnej skórze
Naszą podróż piwnym szlakiem zakończymy w centrum Amsterdamu, gdzie znajdują się stare Browary Heinekena. W 1988 roku w budynkach znajdujących się w sercu miasta utworzono centrum turystyczne, które po renowacji na początku XXI wieku otrzymało nową nazwę – Heineken Experience. Heineken to stosunkowo młode piwo – niejaki Gerard Adriaan Heineken założył browar w dopiero w 1864 roku. Nieco ponad 20 lat później w laboratorium należącym do browaru opracowano specjalne drożdże, które do dziś są pilnie strzeżoną tajemnicą Heinekena. Dzięki nim piwo zyskało wyjątkowy smak i pozwoliło na zbudowanie prawdziwego imperium! Dziś to jedna z najchętniej wybieranych marek piwa na całym świecie.
Na rozległym terenie Heineken Experience poznamy historię marki oraz tajemnice warzenia piwa (oczywiście nie tą dotyczącą drożdży!). Dowiemy się skąd wzięła się czerwona gwiazdka na zielonej butelce, a także będziemy mieli okazję… wczuć się w piwo. Na zakończenie wizyty czeka nas degustacja w barze z widokiem na Amsterdam.
Nie wiemy jak Wy, ale my już zdecydowanie czujemy, że piątkowy wieczór to idealny czas na piwo! Uczcijmy zatem ten dzień 🙂